poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Niezawodny sposób na usypianie

A gdybym Wam powiedziała , że znam magiczny sposób na zasypianie dzieci, który działa właściwie w 100%? A gdyby do tego ten sposób działał tez na płacz , rozdrażnienie i wszelkie bolączki z dziećmi ? A najlepsze w tym wszystkim jest to, że sposób ten działa nie tylko na dzieci. Czy domyślacie się już, o czym mowa ?
No dobra, przyznaje się , że trochę przesadziłam, ale wcale nie tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Gwarantuję Wam, że większość zdrowych dzieci, gdy są zmęczone zaśnie Wam w ramionach. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta - jesteście ciepli i dajecie poczucie bezpieczeństwa ;). A przy okazji bicie serca działa jak najlepsza na świecie kołysanka. Tulenie dziecka tworzy z nim bliskość, jest czymś, co trzeba uskuteczniać tak często jak tylko się da. Pewnego dnia te małe diabliki nie będą się już chciały tulić, a nam będzie bardzo smutno, że tak szybko z tego wyrosły. Pół biedy, jeśli mamy poczucie, że wytuliliśmy je za malucha, co jednak gdy pozostanie poczucie utraconego czasu?

Dzieci mają swoje prawa i potrzeby. Te drugie ogłaszają często bardzo głośno... właściwie to bardzo często i bardzo głośno 😁. Oprócz tego, że bywają głodne i chcą by zmienić im pieluchę mają jeszcze jedną niezmiernie ważną potrzebę, nie wiem czy nie najważniejszą - potrzebę bliskości. Każdy normalny człowiek ją ma, nawet jeśli próbuje udawać, że jest inaczej. Wszyscy czasem potrzebujemy się do kogoś przytulić czy chociaż z kimś pobyć, tak po prostu. Sprawia nam to dziwną nieokreśloną przyjemność. Niby oczywiste, niby każdy gdzieś tam zdaje sobie z tego sprawę, a jednak... no właśnie. Znacie ten sposób usypiania dzieci, gdzie zostawia się drącego się w niebo głosy brzdąca samego w łóżeczku w pokoju na coraz dłuższy czas? Ta metoda nazywa się bodajże 3-5-7, chociaż nie wiem jak się mają te numerki do samej metody, bo zwykle jest to zostawianie na 5; 10 i 15 minut. Wyobrażacie sobie?! Niemowlę przerażone światem zostawione samo ze swoim płaczem na 15 minut?! Dla niego to przecież cała wieczność. Z resztą niech mi ktoś wyjaśni po jaką cholerę to robić?

Tak, doskonale znam uczucie bezsilności, zmęczenia i rozdrażnienia, wiem co to znaczy być tak wyprutym i zirytowanym, że każdy dźwięk powyżej standardów doprowadza do szału. Znam to bardzo dobrze - moje młodsze drze się od samego początku, spać nie umiało samo przez calusieńki rok swego życia i doprowadzało mnie do szału przy każdej najmniejszej okazji czyli jakieś sto razy dziennie. I wiecie co? Drze się co prawda dalej, ale teraz śpi sam, sam zasypia i to w swoim łóżeczku... I czasem mi żal, że już nie chce przy mnie i ze mną, mimo że pewnie szalałabym z irytacji, gdyby wciąż co noc nie chciał zasypiac inaczej niż wtulony we mnie. To był rok - aż rok, ale też tylko rok. Nawet nie wiem kiedy mi ten czas uciekł. Jedno mrugnięcie okiem i będą dorośli a nam pozostanie marzyć o wnukach 😉.

Słodkich snów Kochani... 
Pocokomumatka💗

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponieważ poprzedni post fotelikowy wywołał falę krytyki i oburzenia (w sumie to całkiem spodziewanego), to tym razem kilka słów wyjaśnienia,...